Właśnie zdałam sobie sprawę, że 10 lat i jeden tydzień temu wstałam od świątecznego, wielkanocnego stołu, bo poczułam, że muszę być na miejscu pożaru w Kamieniu Pomorskim, który podlegał nadzorowi Prokuratora Apelacyjnego w Szczecinie, którym w tym czasie byłam.
Mimo, że przez lata nie pamiętałam o zdarzeniu, dziś przyszły obrazy pośpiesznego przerywania śniadania, gdy usłyszałam w TV o pożarze i ofiarach. Przyszły obrazy zgliszcz, obrazy ludzi w szpitalu.
Pomyślałam tak, że choć w gruncie rzeczy zawód adwokata wydaje się być spokojniejszy, to jednak, zdarzało mi się wracać nad ranem, bo zatrzymano moich klientów. My prawnicy, adwokaci jesteśmy po trochu jak pogotowie ratunkowe. Gdy zadzwoni telefon niejednokrotnie musimy przerywać to, co robimy i jechać tam, gdzie nas potrzebują. Niezależnie od tego, że właśnie rozpoczęły się święta.