Jestem z dala od Gdańska. Mimo, że mam sporo do pisania, postanowiłam odpocząć i pojechałam z mężem na wycieczkę. To znaczy, on zbierał materiały do swoich tekstów, a ja postanowiłam skorzystać z okazji do natlenienia głowy.
Właśnie wysiadłam z auta i zobaczyłam kilka szalenie ciekawych eksponatów, a tu telefon. Obcojęzyczny klient dzwoni i prosi o pilne spotkania. Okazuje się, że to student, który ze względu na brak dochowania procedur właśnie dostał nakaz opuszczenia terytorium RP.
Ze względu na to, że od pewnego czasu zajmuję się właśnie tą grupą narodowościową, a liczne rekomendacje sprawiają, że zgłaszają się kolejne osoby, oczywiście umówiłam spotkanie na 20 i co chwilę kopałam męża pod stołem, by jak najszybciej kończył spotkanie.
Do Gdańska wróciliśmy sprawnie, więc miałam czas na to, by skontrolować stan kwiatów w oknach kancelarii.