Dwa dni temu na mój samochód najechał pojazd włoskiej produkcji wyposażony w hak kolowniczy. Uderzył niezbyt silnie, bo nie widać wielu uszkodzeń, ale na tyle silnie, że mój samochód został przepchnięty, a ja poważnie szarpnięta na siedzeniu.
Kiedy rozpoczęłam proces likwidacji szkody okazało się, że pojazd sprawcy nie jest ubezpieczony w towarzystwie, które uczestniczt w systemie bezpośredniej likwidacji szkody.
W związku z tym, wniosek o odszkodowanie musiałam wysłać do obcego towarzystwa ubezpieczeniowego. Tu zaczęły się schody. Nie dość, że muszę przesyłać skany danych, które podałam w ankiecie, której wypełnienie zajęło wiele czasu, to jeszcze zamiast wizyty rzeczoznawcy każą mi wysyłać zdjęcia.
Czy ja jestem specjalistą, który określi i sfotografuje uszkodzenia podłuiżnic, wręg w komorze silnika, na które mógł oddziaływać uderzony silnie zderzak?
Reprezentuję przed sądami zaprzyjaźniony warsztat samochodowy. Mam dziś wrażenie, że doświadczenie nabyte przy walce z ubezpieczycielami przyda mi się w mojej własnej sprawie.