Idąc na pierwszą wywiadówkę często słyszysz, że musisz ubezpieczyć dziecko w szkole, bo to zbiorowa oferta, która daje wiele korzyści. Jeżeli zamierzasz zrobić inaczej jesteś uzawany za wilka, który opuścił stado baranków i chce zrobić im krzywdę.
Jak jest tak na serio?
Nie ma obowiązku ubezpieczania dzieci w szkole. Może to niedobrze, ale nie można zmuszać rodziców do ubezpieczenia dzieci poza sytuacją, w której wyjeżdżają na zagraniczną wycieczkę.
Nie mniej, przedstawiciele ubezpieczalni są w szkołach na początku roku i oferują cuda na kiju. Można odnieść wrażenie, że nawet, gdy w wyniku ukąszenia przez komara, który wleci do klasy, dziecku, a właściwie jego opiekunom należeć się będzie odszkodowanie.
Szkoda, że ulotki, które są rozdawane na lewo i prawo nie zawierają szczegółów. Nie ma w nich choćby wyciągu z Ogólnych Warunków Ubezpieczenia. Bo to w nim tkwi przysłowiowy diabeł.
Ile warunków trzeba spełnić, by uzyskać odszkodowanie? Na jaką kwotę jesteśmy ubezpieczeni? Jakie są procentowe wyceny poszczególnych uszczerbków na zdrowiu? Kto sobie zadaje takie pytania, gdy agent mówi o zaletach i korzyściach finansowych.
Jako prawnik, adwokat czytam OWU. Zadaję pytania. Jako świadomy rodzic przez lata ubezpieczałam całą rodzinę w zakresie NNW na kwotę wielokrotnie wyższą niż robi to szkoła. Ubezpieczałam dodatkowo wyjazdy sportowe syna. Raz zdarzyło się tak, że doznał kontuzji na meczu piłki ręcznej w Bremie. Jego odwiozła profesjonalna karetka do prywatnego szpitala. Chłopaka z jego grupy z kolejnym urazem odwieziono do szpitala publicznego z sieci EKUZ. Mimo, że rachunek, który później przyszedł opiewał na blisko 1000 euro, ja nie zapłaciłam nic za kompleksową opiekę. Warto, jak widać się ubezpieczać. Kilkadziesiąt złotych przed wyjazdem na kilka dni, a później oszczędność tysięcy.
Ubezpieczajcie dzieci, byle rozsądnie. Czytajcie OWU, a jak nie rozumiecie, każcie sobie tłumaczyć. Jeżeli nadal nie rozumiecie, a chcecie kupić ubezpieczenie poproście prawnika o interpretację. Ważne, byście wiedzieli. co kupujecie.