Gdzie się pochowały patrole, które miały brać udział w akcji „Niechronieni uczestnicy ruchu”? Kilkukrotnie musiałam przejechać najważniejszymi arteriami Gdańska. Widziałam rowerzystów na chodnikach, pieszych przebiegających na czerwonym, ale ani jednego policjanta. No, może poza tymi, którzy pracowali przy wypadku i tymi, którzy realizowali zadania w sadzie.
Co się stało? Jest to szczególnie dziwne, dlatego, że w radiu kilkukrotnie słyszałam o sukcesach akcji.