W jednej z dzisiejszych audycji Jarosła Gowin wypytywany o kolejne obostrzenia „wygadał” się, że rząd rozważa zakaz podróży służbowych. Decyzję ma ogłosić Mateusz Morawiecki na czwartkowej konferencji prasowej.
W znacznym stopniu decyzja taka oznaczałaby zamknięcie gospodarki. Przecież normalne życie gospodarcze wiąże się nie tylko z wyjazdami służbowymi celem porozmawiania o mało ważnych sprawach, a właściwie spędzenia dnia na stoku, a później w hotelowej restauracji, a z wykonywaniem robót budowlanych w innym mieście, działania serwisów, a także świadczenie czegoś tak prozaicznego jak świadczenie pomocy prawnej.
Proste pytanie o to jak mam zrealizować zobowiązania wobec mojego klienta, którego reprezentuję zarówno w moim mieście, jak i o 500 km od niego bez wyjazdu jest pozbawione racjonalnej odpowiedzi. Stawianie osób wykonujących poważne czynności przed koniecznością podróżowania „tam i z powrotem” z przerwą na, często wielogodzinną rozprawę, może generować nie tylko wypadki drogowe związane z zaśnięciem za kierownicą, ale i związane z zamarznięciem w aucie, gdy taki adwokat podróżujący w sprawach wszak nie błachych zatrzyma się na pół godziny drzemki.
Rządzący powinni stanowić przepisy tak, by były rozsądne i życiowe. Szczególnie, że sami ich nie muszą przestrzegać, bo mają do dyspozycji zupełnie inne możliwości transportu.