Tak by się mogło wydawać, gdy słuchamy gadających głów w telewizorze.
Moją mamę zawrócono z wczorajszego terminu na drugie szczepienie. Osoba informująca o zawieszeniu szczepienia deklarowała, że dziś około 13 będą telefoniczne informacj o godzinie szczepienia w terminie rezerwowym. Nic takiego się nie stało.
Nie chcąc ryzykować konsekwencji przesunięcia szczepienia pojechaliśmy do punktu szczepień. Na szczęście okazało się, że jego działalność to nie żelazny rygor jak mówią politycy, a spora spontaniczność. Szczepienia odbywają się zgodnie z tym jak przychodzą ludzie, wcale nie trzeba czekać pół godziny pod nadzorem.
Mama zaszczepiona, ale pozostaje spory niesmak. Chodzi o grupę najstarszych osób. Jak można je traktować w ten sposób? Jak można powodować niepotrzebny lęk o to, czy szczepienie się odbędzie i jak można ich męczyć (często osoby o poważnych chorobach narządu ruchu) koniecznością przyjeżdżania bez pewności czy zostaną zaszczepione.