Od pewnego czasu obserwowałam w sieci swego rodzaju kampanię poświęconą drzewom, które zabijają. Niestety, poza mało refleksyjnymi słowami w sieci brakowało głosów, które wskazywałyby na to, że to nieodpowiedzialni kierowcy przekraczający dopuszczalną prędkość lub źle oceniający własne możliwości są sprawcami nieszczęść związanych ze śmiercią na drzewie.
Czytając wypowiedzi (o zgrozo również w uznawanych lokalnych mediach) nie myślałam, że ktoś, być może z rodziny, która straciła kogoś bliskiego na drzewie posunie się tak daleko, że ponacina drzewa na tyle głęboko, że jedno z nich upadło na drogę, a wielu innym groziło coś podobnego.
Zastanawiam się nad tym co myślał człowiek, który pociągał za sznurek w pile łańcuchowej. Czy nie obawiał się tego, że drzewo przydrożne może upaść na drogę i zmiażdżyć przejeżdżające auto? Czy nie pomyślał, że przy skali akcji mogło dojść do wielu wypadków?
Na pewno zaś nie zastanawiał się nad tym, co czuć będzie p[rawnik, który z urzędu, a może z wyboru będzie bronić sprawcy. Oczywiście zrobi co będzie mógł dla dobra swojego klienta, ale z jakimi odczuciami będzie musiał podjeść do sprawy wobec stworzenia tak wielkiego zagrożenia dla tylu ludzi. Takie przypadki uczą tego, jak ciężko czasami być adwokatem.
#BeataNowakowska
#AdwokatGdańsk