Nie rozumiem i chyba nie zrozumiem sensu prowadzenia działań prewencyjnych pod kryptonimem „Niechronieni uczestnicy ruchu drogowego”. Zgodnie z komunikatem z edycji akcji z dnia 21 października „funkcjonariusze czuwali nad bezpieczeństwem pieszych i rowerzystów, zwłaszcza w rejonach krzyżowania się jezdni z przejściami dla pieszych i przejazdami rowerowymi. W działaniach został wykorzystany policyjny dron.”
Policjanci twierdzą, że do tragicznych zdarzeń drogowych dochodzi najczęściej w rejonie przejść dla pieszych. Pomijam to, że nie widziałam ani jednego patrolu przy przejściu dla pieszcych, ale z komunikatu dowiedziałam się, że w obrębie przejść utworzono aż 251 punktów pomiaru prędkości.
Czy to aby nie pomyłka? Czy nie należało skoncentrować się na zachowaniu niechronionych? Na tym, że niechronieni przebiegają przez jezdnię poza miejscami wyznaczonymi, że nie liczy się dla nich kolor świateł, że rowerzyści sporadycznie schodzą z rowerów przed przejściem dla pieszych, że użytkownicy hulajnóg elektrycznych nagminnie przewożą pasażerów.
Czas na pomiar prędkości jest każdego innego dnia. Nie uciekajcie od problemu.
Gdyby policjanci stanęli przy wybranym przejściu na pieszych bez śluzy dla rowerów, w ciągu kilku godzin złapaliby więcej rowerzystów przejeżdżających przez przejście niż kierowców przekraczających prędkość koło tego przejścia.
Sama gotowa jestem wskazać kilka takich przejść doboru dokonując na podstawie częstotliwości zauważania wykroczeń.